Myślę, że wysiłek intelektualny, namysł skierowany na podważanie podstaw, zasad ukonstytuowanych, potocznie przyjętych za oczywiste, ma wiele sensu. Poszerza horyzont i zabija rutynę, a ta w niektórych dziedzinach działalności ludzkiej jest, delikatnie mówiąc, niewskazana. Na pewno jedną z form takiej aktywności jest sztuka.
Wiem, że to paradoksalne “malować wbrew malarstwu”, wbrew temu, co potocznie uznane w malarstwie za istotne – to metoda, na pierwszy rzut oka samobójcza dla malarza i dla malarstwa. Jednak przy wnikliwszym spojrzeniu okazuje się, że owo “wbrew” nie jest jedynie narzędziem ślepej negacji wartości w szaleńczym pędzie ku nowemu. Stanowi raczej poligon, na którym się ona sprawdza i konstytuuje; gdzie traci naskórek potoczności, odkrywając swą żywą istotę.
Kultura stanowi rodzaj “lustra”, w którym odbija się człowiek i jego świat. Ten z kolei zmienia się, a zmiany nie następują w jednostajny, ciągły sposób. Można powiedzieć, że w ostatnim czasie świat nabrał “przyspieszenia”. Człowiek poszerzył swoje możliwości, pozbył się wielu ograniczeń, a jego świat przez to jakby się skurczył. Ta zmiana ma charakter skokowy. Widać to szczególnie na polu nauki i techniki. Rzeczona “skokowość” wynika z faktu iż zmiany dokonały się nie w obrębie istniejących systemów ideowych, naukowych, myślowych i technicznych, ale dotyczą samych ich podstaw. Nauka przestała formułować twierdzenia i je dowodzić, a zaczęła tworzyć teorie, mniej lub bardziej osobliwe ( teoria względności, teoria kwantów, … ). Technika z narzędzia służącego eksploatowaniu i okiełznywaniu natury, przeistoczyła się w – niemal naturalne środowisko – człowieka. Oczywiste, że tak konstytutywne zmiany rezonują na inne dziedziny człowieczego bytowania. Kultura jest tego przykładem. Atonalność i atematyczność w muzyce, malarstwo “nieprzedstawiające” i sztuka abstrakcyjna, to ledwie sygnalne przykłady od których zaczyna się proces przeformułowań teoretycznych i praktycznych w obszarze kultury.
Sztuka będąc zwierciadłem, w którym odbija się “ludzka twarz”, oddaje jego tragikomiczną sytuację. Jak on, rozszerzyła swe granice, rozpuszczając się w bogactwie technicznych możliwości i w konsekwencji jak on, zgubiła swoją tożsamość i istotę, zachłystując się wolnością…
W tej sytuacji wysiłek skierowany na podważanie podstaw jest w swej istocie nawrotem do kreacji związanej z ustanawianiem, określaniem punków odniesień i granic – jest ciągłym niepokojem wynikającym z troski o ich kształt. Wszak nie można podważać czegoś, co nie istnieje. Owo podważanie granic służy umacnianiu świadomości ich istnienia i ich znaczenia. Zatem na wstępie przywołane “wbrew malarstwu” nie jest narzędziem deprecjonującym malarstwo. Jest natomiast praktyką dającą instrumentarium do odnajdywania i umacniania jego istoty, stanowiąc swoisty probierz wartości.
Piotr Korzeniowski
Kraków, XII 2001